Forum Harry Potter Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Białe róże Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Alianna
Mugol



Dołączył: 07 Cze 2005
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: strefa marzeń

PostWysłany: Wto 14:15, 07 Cze 2005 Powrót do góry

Heh ja daj nowy ficzek mam nadzieje że się wszytski spodoba z góry dziękuję Alex oraz thingrodiel za betowanie tego tekstu. Jesteście wielkie dziewczyny wielkie po porstu. Ciesze się, że jestem pierwsza, mam anadzieje, że uznacie że warto było to przeczytac. ;] No to mi nic innego nie pozostaje jak tylko wkleić ten nowy ficki i miłego czytania zyczyczć.

1. Mieszkanka domu Węża
1

Dochodziła trzynasta. Setki par oczu tęsknie spoglądały w okna, na błękitne, bezchmurne niebo. Dobiegał końca pierwszy tydzień nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart, a uczniowie już z niecierpliwością oczekiwali kolejnych wakacji. Większość nie mogła skupić swojej uwagi na zajęciach. W ich umysłach tkwiły wspomnienia z wakacyjnych podróży i przygód. Nie chcieli powrócić do życia pełnego nauki, ciężkiej pracy i nieprzespanych nocy spędzanych na odrabianiu zadań domowych.
Ich marzeniem było znaleźć się na błoniach skąpanych w promieniach wrześniowego słońca, usiąść w cieniu nadbrzeżnych drzew lub położyć się w świeżych źdźbłach trawy odpływając do krainy marzeń, była jednym z tych miejsc, w których zapomina się o problemach. Miejscem, które dla każdego jest inne, bardziej lub mniej niezwykłe. Może zmienić się w ułamku sekundy, przyprawiać nas o uśmiech lub łzy. Nawet niektórzy nauczyciele niespodziewanie milkli na lekcji zapatrując się w dal, wspominali to, co przeminęło. Te dwa miesiące minęły wszystkim w mgnieniu oka.
Myśl ta gryzła także czterech szesnastoletnich Gryfonów, siedzących na historii magii. Według nich przedmiot ten był jednym z najnudniejszych, więc odliczali minuty dzielące ich od upragnionego końca zajęć. Minęło już kilka dni nowego roku szkolnego, a Huncwoci w dalszym ciągu nic nie spsocili. Oczywiście nie licząc zaczarowania ławek, na których mieli usiąść pierwszoroczni, zaraz po przydziale do domów. Czar polegał na tym, że kiedy nowi uczniowie zajęli na nich miejsca, nogi owych siedzeń w jednej chwili odpadały powodując wielki huk. Młodzi czarodzieje po tym zajściu wyszli z licznymi sińcami oraz bólem dolnych części ciała. Dyrektor prędko naprawił szkody wyrządzone przez czwórkę psotników. Naturalnie, sprawcy tej miłej niespodzianki, otrzymali w nagrodę tygodniowy szlaban - czyszczenie oraz polerowanie zbroi stojących na trzecim piętrze. Jednak mimo wszystko było to przedstawianie, które przez kilka dni było na ustach pozostałych uczniów.

– James! James! – szeptał niezwykle przystojny chłopak, lekko kopiąc krzesło swojego kolegi.
Gryfon z rozczochranymi włosami nie odpowiadał.
– James! – ponownie syknął. – Rogaczu! – powiedział nieco głośniejszym tonem, jednak ten nie zareagował.
Albo on jest głuchy, albo tylko takiego udaje - pomyślał zmierzając go wściekłym spojrzeniem.
– Yyy... co mówiłeś? – spytał zaczepiany chłopak, odwracając się w stronę kumpla.
– Już nic – warknął opryskliwym tonem.
– Wyluzuj – powiedział James, czochrając swoje czarne włosy. – OPM masz czy jak?
Przedtem lekko naburmuszona twarz Blacka, rozjaśniła się.
– Nasz Łapuś to ma OBR, a nie OPM – oświadczył Lupin szeroko się uśmiechając i puszczając perskie oko do Rogacza.
Syriusz nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który malował się na jego twarzy.
– Co to OPR i OPM? – wypalił najmniejszy, chłopak o mysich włosach i spiczastym nosie, siedzący obok Jamesa.
– Nie OPR tylko OBR – odpowiedział zielonooki. – „Okres Braku Rozrywki”, a OPM to inaczej „Okres Przed Miesiączkowy” – wyjaśnił.
– Luniaczek ma świętą rację – oznajmił Black. – Jednak z drobną poprawką, a mianowicie my wszyscy cierpimy na OBR.
Cała czwórka uśmiechnęła się do siebie znacząco.
– Wiesz szczurzasty ty się przespać powinieneś, bo twój mały móżdżek przestaje pracować – stwierdził czochrając włosy przyjaciela.
– Panie... – powiedział głos dochodzący zza pleców Rogacza.
– James Potter, panie profesorze – dokończył Gryfon, obracając się przodem do nauczyciela, a na jego twarzy malował się czarujący uśmiech.
– Znowu pan nie uważa na mojej lekcji – monotonnym głosem oznajmił profesor Binns. – Czy mam odjąć punkty Gryffindorowi?
– Nie, panie profesorze – odpowiedział chłopak.
– Dobrze, tym razem ci daruję, ale tylko tym. Zapamiętaj to sobie – mruknął i odszedł w stronę swojego biurka.
Huncwoci wymienili spojrzenia, puścili sobie po perskim oku i przybili piątkę, tak, aby nie zauważył tego nauczyciel. Następnie postanowili się uspokoić i do końca lekcji sprawiać wrażenie uczniów, którzy pilnie słuchają profesora. Do upragnionej przerwy pozostało niecałe dziesięć minut, które wlekło się niemiłosiernie, minuta po minucie, sekunda po sekundzie.

– Psss... Lupiś – mruknął Syriusz.
– Tak? – zapytał Remus.
– Patrz na Patrice Tomery.
– Patrzę – obojętnie odpowiedział Lunatyk.
– Maśli oczy do naszego Jamesa. – stwierdził, szczerząc zęby w stronę kumpla.
Lupin obrócił głowę, spojrzał prosto w rozszerzone źrenice swojego przyjaciela, a następnie obojętnie przewrócił oczami i powiedział.
– Siri, czy ty naprawdę nic nie robisz na lekcjach, oprócz gadania ze mną Rogaczem i Glizdogonem, puszczania perskich oczu do dziewczyn i otaksowania ich?
– Nie przesadzaj, ja ich nie otaksowuję, tylko podziwiam – odpowiedział z uśmiechem. – Ale tak poza tym to masz świętą rację.
Remus ponownie przewrócił oczami, ale nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ w klasie rozległ się głos nauczyciela ogłaszający koniec zajęć. Wszyscy powoli wyszli z sali, ciesząc się z nadchodzącego weekendu, który właśnie się rozpoczął. Większość uczniów kierowała się najpierw do dormitorium, aby zostawić tam książki, jednak ta czwórka nigdy nie robiła tego, co wszyscy.

– Rogaczu jak Ty to robisz, że ten staruch jeszcze nigdy nie odjął Ci punktów? – spytał przystojniak z rodu Blacków, idąc wraz z przyjaciółmi korytarzem.
– Urok osobisty – odpowiedział. – Bo widzisz, trzeba mieć w sobie to coś, żeby zostać pupilkiem Binnsa – mruknął kładąc rękę na ramieniu przyjaciela.
Cała czwórka po raz kolejny wyszczerzyła się do siebie nawzajem i poszła w stronę schodów. W połowie drogi minęła ich średniego wzrostu dziewczyna o gęstych, ciemnorudych włosach sięgających do ramion. Szła w towarzystwie dwóch innych osobniczek płci pięknej. Prawa ręka Jamesa od razu powędrowała do głowy, aby zmierzwić czarne włosy.
– Evans idziesz na błonia? – krzyknął za dziewczyną.
Pozostała trójka Huncwotów znacząco spojrzała po sobie, uśmiechając się przy tym. Wiedzieli, że jedyną osobą, która znaczy coś więcej dla ich kumpla była właśnie panna Evans.
– Może tak, a może nie – mruknęła na chwilę odwracając głowę w stronę chłopaka.
Zmierzyła go wzrokiem i powróciła do rozmowy z koleżankami. Po kilku minutach zniknęła wraz z nimi za rogiem, pozostawiając Pottera bez odpowiedzi.
– I jak tam, Rogaczu, szkolny macho? – zapytał Syriusz.
– Bardzo śmieszne – odpowiedział ironicznie.
– Dobra, dobra – mruknął Black. – No to jak? Spadamy na błonia?
– Nie inaczej – oznajmił Lupin.
– Tak się zastanawiam – powiedział James.
– Nad czym? – zapytał Peter.
– Nad słowami Lunatyka – oznajmił, przeciągając się i kładąc ręce za głowę.
– Ja też – dodał Syriusz. – Powinniśmy wreszcie zabrać się za urozmaicanie czasu naszym szkolnym kolegom – stwierdził Black.
– O kim dokładnie myślicie? – spytał Glizdogon.
– A choćby nawet o naszym drogim, małym, tłustowłosym Smarkerusie. – odpowiedział Syriusz najniewinniejszym tonem, na jaki go było stać.
– Nie wiem jak wy, ale ja w tym roku jakoś go nie widziałem – oświadczył Remus.
– Zapewne siedzi w swoich śmierdzących lochach albo ślęczy w bibliotece z tym swoim zasmarkanym nosem wbitym w jakąś książkę i wkuwa – stwierdził Łapa.
– Spokojna twoja rozczochrana – wysyczał James, a na jago twarzy wykwitł jadowity uśmiech. – Już my się niedługo weźmiemy za naszego kochanego, ślizgońskiego przyjaciela i wyciągniemy go z każdej dziury.

Czwórka przyjaciół zaśmiała się schodząc w stronę głównego wejścia Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Nie byli jedynymi uczniami, którzy zamierzali spędzić słoneczne popołudnie, pławiąc się w błogim lenistwie. Ku drzwiom zmierzały kolejne grupki uczniów i uczennic z domu Godryka i Salazara.
– Spać mi się chce – oświadczył Pettigrew.
– Nie przynudzaj – warknął Syriusz. – Zabawa jeszcze się nie zaczęła, a ty już się z niej wypisujesz?
– Chcesz zostawić przyjaciół? – dodał James.
Nastała głucha cisza, pozostała trójka Huncwotów spoglądała to na kumpla, to na siebie nawzajem.
– No yyy.... – zaczął Glizdogon.
Chłopak nie dokończył, gdyż szmer na korytarzu rozdarł przeraźliwy grzmot. Cała czwórka obróciła się do tyłu, aby zobaczyć, co się stało. Ich oczom ukazał się opasły tom, spoczywający na ziemi. Oprawiony był w czarną skórę, na której widniał złoty napis „Eliksiry uzdrawiające w dobie renesansu”, nieopodal na posadzce leżał podręcznik „Magiczne napoje, ich przyrządzanie oraz zastosowanie – stopień piąty” i jeszcze jeden gruby tom, oprawiony na brązowo, zatytułowany „Zastosowanie mikstur w medycynie XVII wieku”. Wszystko to tonęło w kilkudziesięciu zwojach pergaminu, a wśród nich klęczała dziewczyna. Nikt nie zwracał na to większej uwagi, tylko obojętnie przechodził omijając ją szerokim łukiem.
Remus spoglądał na nią, jak zgarnia wszystko swymi zgrabnymi dłońmi. Nie mógł oderwać od niej wzroku, od jej długich włosów sięgających do bioder w kolorze trudnym do określenia, ale według większości uchodziłby za ciemny blond. Zasłaniały one jej twarz, jednak po szacie można było poznać, że jest mieszkanką domu węża.
– Idziesz? – zapytał James.
– Za chwilę – odpowiedział, spojrzał znacząco na przyjaciela i podszedł do dziewczyny.
Schylił się i podniósł z posadzki wszystkie trzy ciężkie książki, a następnie zaczął zbierać zwoje leżące najbliżej niego. Po chwili wszystkie pomoce dydaktyczne zostały usunięte z posadzki. Ślizgonka dopiero teraz podniosła głowę do góry, tak, że Remus mógł dostrzec jej wygląd.
Twarz miała trochę okrągłą, delikatną i bardzo bladą, rysy spokojne i chłodne. Na jej jasne czoło opadała niezbyt długa grzywka. Jej nos był średniej wielkości, a na nim tkwiły bordowo – czarne, lekko kwadratowe okulary, dopasowane do kształtu twarzy. Usta mała dumne i wąskie, ale nie za duże. Widać, że musiały się bardzo niewiele uśmiechać.
Nie była żadną pięknością, można by nawet powiedzieć, że była najzwyklejszą na świecie dziewczyną. Lunatyk widział ją chyba po raz pierwszy w życiu, choć nie wyglądała na nową uczennicę.
– Dziękuję – mruknęła.
– Nie ma za co – odpowiedział uśmiechając się przy tym.
Powoli wstali, nie spuszczając z siebie oczu. Dziewczyna położyła na książkach trzymanych przez Remusa wszystkie zebrane przez siebie zwoje i powoli wzięła całość we własne ręce.
– Tyle tego jest – dodała, spoglądając na stertę pomocy dydaktycznych. – Jeszcze raz dziękuje.
– W porządku – powiedział. – Może pomóc ci to zanieść?
– Nie, dzięki, poradzę sobie – oznajmiła.
– Jesteś pewna?
– Tak – oświadczyła Ślizgonka i obróciła się do tyłu.
– Do zobaczenia – rzucił, widząc jak dziewczyna odchodzi w stronę schodów.

Wilkołak, nie czekając, aż dziewczyna zniknie mu z pola widzenia, powrócił do trójki swoich przyjaciół, którzy zmierzyli go świdrującym wnętrze wzrokiem. Po chwili bezczynnego stania w ciszy i wpatrywania się w siebie wszyscy ruszyli w stronę Błoni.
– Lupiś, od kiedy ty taki skory do pomocy? – z uśmiechem spytał James.
– O co wam chodzi? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– O nic – niewinnym głosem oznajmił Potter.
– Zupełnie o nic – dodał Syriusz jeszcze bardziej niewinnym tonem, przecząco przy tym kręcąc głową.
– Och, przestańcie – mruknął Lunatyk rzucając w ich stronę znaczące spojrzenia. – Ja jej tylko pomogłem.
– Ależ naturalnie – skwitował Rogacz.
– To tylko jakaś niezdarna Ślizgonka – oświadczył Łapa.
– Ona nie jest niezdarna – natychmiast sprostował Remus.
– No właśnie, przecież ona jest Ślizgonką, więc...
– Oj, ucisz się Glizdogonie – przerwał mu Syriusz.
– Czemu jej bronisz? – dociekł James z jadowitym uśmiechem na ustach.
– Nie bronię – odpowiedział. – Te książki naprawdę były ciężkie.
Trójka huncwotów wymieniła spojrzenia, a następnie szeroko uśmiechnęła się do przyjaciela.
– Dobrze, dobrze, wierzymy – oznajmił James klepiąc przyjaciela po plecach.
– Ty masz serce z kamienia i nigdy ci się nie podobają żadne dziewczyny – skwitował Syriusz.
– Wy się chyba nigdy nie zmienicie – stwierdził Remus ciężko wzdychając.
– No – odpowiedzieli chórem.
Lupin teatralnie przewrócił oczami, na co przyjaciele odpowiedzieli szerokimi uśmiechami. Po chwili doszli do głównego wyjścia.
Pogoda była przepiękna. Słońce ogrzewało swoimi ciepłymi promieniami, białe chmury majestatycznie sunęły po błękitnym niebie. W powietrzu czuć było zapach lata. Wiał lekki, wiaterek, który przyjemnie orzeźwiał i schładzał ciało. Tafla jeziora lśniła srebrzystym blaskiem, znajdujący się w oddali Zakazany Las mienił się rozmaitymi odcieniami zieleni. Odgłosom rozmów wtórował radosny śpiew ptaków.
Przyjaciele jak zwykle usiedli pod rozłożystym bukiem rosnącym na brzegu. Syriusz położył się na trawie i zaczął obserwować białe obłoczki. James najpierw się rozejrzał w poszukiwaniu pewnej Gryfonki. Na jego nieszczęście dziewczyny nie było w pobliżu. Po kilkunastu minutach niecierpliwego oczekiwania stanął na brzegu jeziora i zaczął puszczać kaczki, mącąc gładką powierzchnię wody. Peter przyglądał się każdemu rzutowi kumpla najlepsze rzuty nagradzając gwizdem podziwu. Remus usiadł w cieniu, opierając się plecami o pień drzewa, a następnie wyjął książkę i natychmiast pogrążył się w lekturze.
Przynajmniej tak wydawało się wszystkim dookoła. Tak naprawdę, mimo chęci, nie mógł się skupić na czytanym tekście. Litery, które układały się w wyrazy, a te w zdania, były dla niego niezrozumiałe. Czuł w sobie niewytłumaczalną chęć, by te poważne rysy złagodniały, usta rozjaśniły uśmiechem, a oczy zapłonęły blaskiem.. Wszytko to przerywał cichy głosy, który wciąż rozbrzmiewał w jego uchu „No właśnie, przecież ona jest Ślizgonką, więc...”. Kiedy szli, Syriusz nie dał Glizdogonowi dokończyć, jednak on i tak wiedział, co jego najmniejszy przyjaciel miał na myśli. Ona była mieszkanką domu węża, a on lwa.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Isabel
Dominujący Demon



Dołączył: 01 Cze 2005
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Z głębin mroku

PostWysłany: Wto 16:24, 07 Cze 2005 Powrót do góry

Ali!! Kochanie:*
Czytałam już tego ficka na forum moim i Eris( RIP). Czytałam dalsze części i wiem co będzie dalej, ale nie powiem :]
FF bardzo mi się podoba! Czasy huncwockie to mój ulubiony 'rodzaj' opowiadań. Twój ff jest naprawdę wspaniały. I widać, ze bety się spisały, bo nie zauważyłam ani jednej literówki czy jakiekolowiek błędu. Z niecierpliwością oczekuję dalszych części :*
Pozdrawiam
Is.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Arwen
Charłak



Dołączył: 17 Cze 2005
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Rivendell

PostWysłany: Pią 14:49, 17 Cze 2005 Powrót do góry

Alianna napisał:
Heh ja daj nowy ficzek mam nadzieje że się wszytski spodoba z góry dziękuję Alex oraz thingrodiel za betowanie tego tekstu. Jesteście wielkie dziewczyny wielkie po porstu. Ciesze się, że jestem pierwsza, mam anadzieje, że uznacie że warto było to przeczytac. ;] No to mi nic innego nie pozostaje jak tylko wkleić ten nowy ficki i miłego czytania zyczyczć.

No ale tego tekstu, to wydaje mi się, że raczej nikt Ci nie zbetował :]

Ogólnie tekst mi się nie podobał. Przeterminowany wyraźnie, styl dosyć kiepski. Dobrze, że chociaż błędów wielu nie było.
Popracuj nad fabułą.

Mae Govanem :]
Arwen


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Liveke87
Uczeń



Dołączył: 27 Cze 2005
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nowy Dwór Gdański

PostWysłany: Czw 20:10, 30 Cze 2005 Powrót do góry

Cóż opowiadanie mnie za bardzo nie zachwyciło zwłaszcza, że nie przepadam za Huncwotami, ale chciałabym poznać dalszą część, bo nie raz już zaczynałam czytać książkę, która absolutnie mnie nie interesowała i się wciągnęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AtA
Pełnoprawny czarodziej



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów xD

PostWysłany: Pią 16:04, 19 Sie 2005 Powrót do góry

khem... tutaj tez pozwolę sobie przekopiować komentarz z Dziurwaca, w końcu jak się raz napisało, to można tym potem operować, nie ;)?

no, no, no, Ali, bardzo ładnie :P. podoba mi się ten ff, takie szkolne, beztroskie (taki gigantyczny oksymoron to mi chyba w życiu nie wyszedł ;) ) życie. zwłaszcza podobał mi się ten tekst:
Cytat:
– Maśli oczy do naszego Jamesa.
boskie xD... podoba mi się ;).

ale jedno zastrzeżenie mam, a jakże by inaczej ;)
Cytat:
otaksowania ich?

wolałabym, żeby było tutaj "taksowania ich wzrokiem". otaksowania jakoś mi tu nie pasi. wtedy dalej byłoby "nie taksuję", zamiast "otaksowuję".

spoko, już nie zrzędzę. ogółem, bardzo dobry ff, chociaz mogłabyś dodać kolejną część ;).

Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)